Trochę się namieszało przy przenosinach. Poniżej post
Mokotowskiego którego nie dało się inaczej przykleić do tego wątku:
Mokotowski napisał(a):
GrzesiekIntro - a gdzie Ty mianowicie przeczytałeś, że filmy muszą być na siłę oryginalne albo skomplikowane? Nie polemizuj z czymś, co nie zostało napisane.
Film jest wizualizacją jakiejś historii, którą autor chce opowiedzieć. Może mieć w zamyśle rozrywkę, może mieć dramat obyczajowy - nieważne. Ale jeśli nie ma nic do opowiedzenia, to po co ma robić o tym film?
Masz rację, że nie wolno bez zgody autora majstrować przy jego utworze. Ale to, że nie powinno się dokonywać skrótów, bo będzie to zamach na styl, który charakteryzuje każdego twórcę - to w tym akurat przypadku gruba przesada. Na tym etapie, na którym są Twórcy "ZT" - nie da się mówić o stylu, bo o stylu można mówić dopiero przy którymś z rzędu filmie.
Ale też weszliśmy na taki obszar, na którym nie ma mowy o porozumieniu. Możemy mnożyć definicje artyzmu, poprawności albo mistrzostwa warsztatowego, poziomie intelektualnym i wizualnym - tylko i tak nikt nikogo do niczego nie przekona. A już na pewno nikogo, kto już teraz uważa się za artystę...
[ Dodano: Sro Gru 06, 2006 8:24 pm ]Na co ja odpowiedziałem jak niżej:
Tu się akurat zgodzę z całej rozciągłości. O stylu w "ZT" możemy mówić o tyle, że w większej jego części został zrobiony wg pewnego klucza. Jednym z problemów filmów amatorskich jest to, że montują je te same osoby które robiły zdjęcia, reżyserowały itp. i w rezultacie nie mają dystansu do materiału i są gotowi bić się o każde ujęcie. Osoba z zewnątrz montuje film bez garba emocjonalnego i nie zostawia niepotrzebnego ujęcia tylko dlatego, że ktoś spędził pół dnia w błocie żeby je nakręcić.
Nie bez kozery w hollywood termin "wersja reżyserska" przez lata oznaczał tę dłuższą, wstępną wersję pełną wszystkiego co wyszło z kamerty z której producent dopiero robił film.
Pod tym względem Arra ma sporo racji choć akurat nie ze wszystkimi sugerowanymi przez niego zmianami bym się zgodził.