Nurtuje mnie jedna rzecz. Mianowicie jak to jest, jeśli chciałbym przenieść na ekran utwór literacki, no np. z epoki romantyzmu?
Wiadomo, że gdybym chciał zrealizować "Kod Da Vinci", ale zanim jeszcze zabrał się za to pan Ron Howard i s-ka, to zapewne pan Brown pozwałby mnie. To jasne.
Coś, kiedyś obiło mi się o uszy, że u nas, w Polsce prawa autorskie wygasają (tak to nazwijmy...
) po, bodajże 70 latach. Mogę się mylić... Z tymże dotyczyło to utworów muzycznych. Czyli, jak mniemam, dzieła takich kompozytorów jak J. S. Bach lub J. Strauss możemy spokojnie i bez nerwów wykorzystywać w swoich filmach.
Ale jakby wyglądała sprawa, gdybym chciał zrobić film na podstawie utworu, który został napisany w romantyzmie, czyli w pierwszej poł. XIX w., czyli 'na oko'... około... 200 lat temu.
Czy taka 'granica' (wspomniane przeze mnie 70 lat), o ile w ogóle coś takie jest, dotyczy również dzieł literackich?
Podpowiedzcie coś...