Ty tu, Łukasz, piszesz o plagiacie tekstu z którym będziesz chodził po producentach. W to można zainwestowac. A co z ochroną scenariusza do filmu totalnie amatorskiego? (totalnie amatorski tzn. kręcony w gronie przyjaciół, tanim sprzętem, nie na kamerach jakiejeś filmówki z aktorami z M jak Miłość)
Oto taka historia:
Mój przyjaciel wysłał w liceum opowiadanie na konkurs, kilka lat pźniej, na podstawie tego opowiadania zrobił scenariusz, skręcił amatorszczyznę i wysłał na jakiś miejscowy festiwal (z ambicjami ogólnopolskimi).i okazało się, że na ten sam konkurs/festiwal przysłano film który w połowie opowiadał identyczną historię (w połowie bo film miał dwa równoległe wątki).
Jakim cudem plagiator dotarł do tamtego tekstu - cholera wie, ja się tylko domyślam.
Cała sprawa skończyła sie szczęśliwie, kolege zrehabilitowano i...wygrał konkurs. (ważna uwaga - film kolegi zrobiony był za 50 złotych polskich, plus cena kaset DV, dzieło Plagiatoryxa natomiast miało dobrą kamerę, dobre światła, dobre wnętrza - z pewnością film był droższy.
- ergo doceniono POMYSŁ, więc jego kradzież, to jak kradzież całego filmu niemal)
I przy okazji pytanie do forumowiczów - skoro strach jest wysłać scenariusz do szacownej persony z prośbą o ocenę (anuż skradnie) - to nie strach wam prezentować prace na tym forum? przecież część z nich na pewno trafia potem do (takiej czy innej) produkcji. Nie boicie sie że tekst może trafić do...hmmm... dwu "niezależnych" produkcji? ja wiem że tu sami uczciwi ludzie...
ale mimo wszystko...
Stawiam dopiero pierwsze kroki w domenie scenopisarstwa (do tej pory jedynie proza mnie zajmowała). Chciałbym jednak za jakiś czas dawać scenaria komuś do oceny, wysyłac na konkursy - bez lęku, że ktoś to zabierze. Ale ładowac na każdy scenariusz 500 złotych u prawnika jakoś mi się nie uśmiecha...
Przy okazji 2- kiedyś również udało mi się znaleźć w internecie, własny tekst podpisany innym nazwiskiem. Tekst wygrał nawet jakiś tam podrzędne konkursiki - (pod moim i pod cudzym nazwiskiem). Niestety administratorzy strony gdzie znalazłem swojego Plagiatoryxa zerwali ze mną kontakt, chociaż sporo dowodów im dostarczyłem, że tekst jest jednak mój. Przestałem się wkońcu z tym szarpać. Do sądu mam iść? Wiadomo - takie złodziejstwo z jednej strony bardzo nas może zaboleć, z drugiej zdajemy sobie sprawe że szkodliwość czynu jest nikła. (co innego w przypadku profesjonalnych filmowców).
Z doswiadczenia więc własnego stwierdzam - plagiaty to cholerny problem w naszym kraju. (może dlatego mnie nie wkurzyła ostatnia niemiecka reklama MediaMarkt).
Miałem wprawdzie w szkole zajęcia z prawa autorskiego i praw pokrewnych, ale co innego teoria a co innego praktyka. Radźcie, radźcie jak sobie z tym radzić!
(btw-witam wszystkich, to mój pierwszy post)