Więc gwoli jasności przyznaję się z góry, że filmu NIE oglądałem. Nie przeszkadza mi to jednak w wypowiedzeniu się w kwestiach osadzenia produkcji w strukturach tworzenia mitu i legendy.
Moore napisał(a):
Ja uważam, że tego filmu nie powinno się oceniać jako dzieła kinematograficznego. Jest to pierwszy fim, który traktuje o tym jakże ważnym i poruszającym dla nas temacie.
Fajnie. "Jasne, że nie jest cacy, ale ponieważ nie ma innego, to nie psioczmy". Jeśli ktoś tworzy jakieś dzieło (felieton, książkę, film itd.) i je upublicznia, równocześnie poddaje to dzieło ocenie odbiorców. Nie widzę zatem powodu stosowania w "Katyniu" taryfy ulgowej tylko dlatego, że jest to pierwszy film na ten temat. Jak już b. słusznie zauważyli PT Przedmówcy, sugerowany przez Ciebie tok myślowy jest fenomenem porównywalnym do szaleństwa przy "Karolach" - "nie podoba Ci się film? W takim razie nie jesteś patriotą, tylko euromasonem, żydem itd itp.".
Nie poszedłem mimo wielu propozycji na ten film z dwóch powodów. Pierwsze to obrzydzenie polityką, drugi to obrzydzenie cynizmem polityków. Śpieszę z wyjaśnieniem:
ad 1) Jestem jak najbardziej za tym, aby cały świat dowiedział się o tragedii Katyńskiej. Już dawno powinien był powstać film poświęcony tej tragicznej epizodzie II WS. Jest tylko jedno "ale". A mianowicie czas, w którym ten film powstał - mówię o roku 2007. Film dostał z tego co słyszałem megadofinansowanie ze strony państwa. Wszedł do kin krótko przed wyborami, wpisując się jakże pięknie w politykę PiS. Uprzedzam z góry, że NIE jest moim zamiarem wywołanie na forum jakichkolwiek dyskusji na tematy polityczne czy wyznaniowe. Rzecz tylko w tym, że, jak już zasygnalizowałem powyżej, uważam dofinansowanie i ukazanie się filmu TERAZ za element kampanii wyborczej PiS.
ad 2) Uważam za przejaw wyjątkowego cynizmu i skurwysyństwa przymusowe wysyłanie wszystkich polskich żołnierzy (sic!) na seans "Katynia". Po pierwsze nie wiem, dlaczego jako podatnik mam finansować tą akcję, jeśli już zmuszony jestem finansować jakieś dziwne piaszczyste przygody Wojska Polskiego w Iraku i Afganistanie u boku Amerykanów, w przeciwieństwie do których Polska g... zyskała i zyska w tych całych pustynnych awanturach. Po drugie wolę - z myślą o ciśnieniu - nie podliczać, ile ten pomysł Szczygły będzie kosztować. Nawet, jeśli policzymy tylko 10 zł za bilet p.c. (liczmy, że wejdą grupowo), to wyjdzie nam caaaałkiem niezła sumka. I właśnie niesamowicie wpierdala mnie fakt, że ta wielka suma nie zostanie przeznaczona na przykładowo zabezpieczenie dodatkowymi płytami ochronnymi podłóg wojskowych (a w rzeczywistości rolniczych) samochodów, którymi nasi chłopcy muszą jeździć w Iraku i Afganistanie. Wypełniają jakieś durne rozkazy, wykładając podłogę pojazdów workami z piaskiem (!!!), czego efekt było widać choćby i na polskim ambasadorze w Bagdadzie (3 martwych, 3 rannych). Podziwiam cynizm (byłego) Ministra Obrony Narodowej, Szczygły (PiS), osobiście życząc mu patroli w tych samochodzikach w w/w regionach do końca jego życia. Zapewne w takim wypadku - nader krótkiego.
Moore napisał(a):
Wiesz co, uważam, że jeżeli ktoś idzie na film o tragedii katyńskiej żeby zażerać popcron, czy choć najmniejsza myśl o tym pojawia się w jego umyśle, nie ma prawa się o takiej produkcji wypowiadać
Drogi Moore: jak starałem się powyżej wytłumaczyć: patriotyzmem samym w sobie nie jest ani samo kręcenie filmów o polskiej, czy jakiejkolwiek innej, historii; przejawem patriotyzmu czy innych wielkich i pożądanych cech nie jest też niespożywanie popcornu na sali kinowej. Teraz, abstrahując od faktu, czy popieram konsumpcję wszelakiej maści na seansie, czy nie: kino nie jest, uświadomijmy to sobie, koncertem muzyki klasycznej, nie jest też teatrem, nie jest wystawą. Kino to wynalazek dla mas, w którym przyjęły się pewne wzorce zachowania niespotykane w innych "świątyniach kultury i sztuki".
Moore napisał(a):
[...]nie ma prawa się o takiej produkcji wypowiadać
Wiesz... Nie chcę, abyś odebrał mój post jako atak na Twoją osobę, lecz Twój sposób argumentacji przypomina mi Lecha Kaczyńskiego, który nie chce rozmawiać z Tuskiem, aż ten go nie przeprosi, że śmiał wygrać wybory. Sorry, ale to jest śmieszne...