Zacznę od aktorstwa. Uważam, że całkiem w porządku (poza kilkoma zgrzytami - patrz niżej). Nie ma żadnego recytowania wykutych dialogów, jak w większości filmów amatorskich - ci ludzie się wczuwają. Już od początku się dobrze zaczyna, jak ten gruby szef pali papierosa. Postacie też dobrze podobierane - fajnych masz aktorów. Szczególnie Emilia fajnie gra - tak ekspresyjnie.
Zgrzyt pojawia się, jak Piotr znajduje zemdloną dzierlatkę i ją cuci (tu jest wspaniale! najpierw tętno, potem wszystkie kończyny w górę itp.), ona wydaje z siebie okrzyk (dobrze), ale on - nie wiadomo czemu - bezwładnie obala się na bok. Lepsze byłoby kopnięcie w brzuch obydwoma glanami, a jeszcze lepsze nakręcenie tego w bliższych planach.
Kolejny zgrzyt - Emilia się przejęzyczyła na "od początku wydawała mi się podejrzana". Ale to nie jej wina. To wina reżysera, że nie zarządził powtórki tego ujęcia. Albo montażysty - wziął nieudane.
Na 15:37 jest łypnięcie w kamerę. Potem jest błąd montażowy "rozliczyć się z panią Leną-ną" (drugie "ną" jest najwyraźniej z kolejnego ujęcia).
Dialogi. "Jak się tu znalazłaś?" "To trochę głupie (...) powiedzmy, że ktoś chciał mnie zabić. Tylko nie mam bladego pojęcia dlaczego?". Trochę kojarzy się z Edem Woodem: "Jedno jest pewne. Inspektor Clay nie żyje, został zamordowany, i ktoś jest za to odpowiedzialny"
ma swój klimat.
"Dla ciebie, bejbe..." - to było bez wątpienia dobre. Prawdziwi macho właśnie tak mówią. A przynajmniej na filmach.
Ogólnie scenariusz dobry. Fajna intryga, fajne wciągnięcie przypadkowego statystycznego obywatela w akcję, fajna zdrada, i całkiem sympatyczny epilog
Jeden problem ze scenariuszem: trudno mi uwierzyć, że agenci w taki sposób chcieli zabić głównego bohatera - w biały dzień, pod knajpą, i jeszcze nie mieli przyszykowanej broni, tylko wyciągali ją zza pazuchy na tyle długo, aby gościu zdążył się zorientować co się dzieje i dać nogę. Można to było inaczej rozwiązać.
Czołówka bardzo fajna, ale coś się niedobrego dzieje z aspektem - zatrzymany obraz jest lekko spłaszczony względem poprzedzającego ruchomego.
Dźwięk faktycznie schrzaniony na całej linii: przesterowane wybuchy, otwieranie walizki tylko na lewym kanale, wszechobecne szumy, niewyraźnie słychać co mówią... A najgorzej jest jak gościu wbiega do knajpy, i krzyczy do barmana, a w tym czasie gangsterzy strzelają i dobijają się do drzwi. Nie dość, że i bez tego nie można zrozumieć, co on krzyczy, to jeszcze leci hałaśliwa muzyka, która dodatkowo wszystko zagłusza. I to nie jest wina Pani Przybysz, że były szumy. Niektórzy po prostu gadają cicho, i trzeba im wtedy dać mikrofon bliżej. Owszem, można im kazać się drzeć, ale wtedy zapomnij o naturalności i wiarygodności wypowiedzi.
Stawiam wniosek przeniesienia tego filmu z poczekalni do głównego działu.