Przede wszystkim kłaniam się nisko za samą formę filmu, choć od początku wykreowaną.
Nie przepadam szczególnie za dokumentami portretującymi tylko jedną osobę i aktualną sytuacje życiową, ale z przyjemnością zasiadam do nich, jak do każdego innego filmu w nadziei, że w przedstawianych obrazach odnajdę cząstkę siebie.
Sama historia człowieka, który chce zrealizować własne marzenia, w kinie była już pokazywana wielokrotnie, ale waszą wyróżnia oryginalność bohatera. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z człowiekiem, który realizuje się w kręceniu poduszką. Pewnie też z tego powodu wasz dokument jest tak osobliwy.
Widać po zmontowanym filmie, że nie masz dużego sentymentu do własnego materiału, a jak większość forumowiczów wie, niekiedy jest bardzo trudno pożegnać się z trudem nagranym, choć nieprzydatnym już materiałem. Udało ci się złożyć całość w sposób krótki i treściwy, a przez to opowieść o sportowcu kreci się szybko, jak poduszka na jego palcu.
Szkoda, że zdjęciami (co prawda niektórymi całkiem dobrze wykadrowanymi) nie próbujesz zgłębiać samego bohatera i jego relacji z otoczeniem, a kamera służy tylko jako narzędzie do literalnego rejestrowania rzeczywistości. W przypadku świadomego wykorzystania zdjęć, wzrasta wartość filmu, a to tylko pozytywnie wpływa na dzieło.
W sprawie muzyki wypowiem się intuicyjnie, bo choć w filmie nie mówi ona niczego szczególnego, to dziwnie przyjemne koreluje ona z całym obrazem i historią przez Ciebie opowiadaną. Może dlatego, tak to czuję, ponieważ nie w sposób najprostszy podkreśla ona stany emocjonalne bohatera, ale podskórnie czuć ten właśnie związek, o którym napisałem wyżej. Dodam tylko, że ten związek jest mocniejszy, niż w przypadku banalnego wykorzystania muzyki w funkcji tapety.
Jedyne do czego miałbym się przyczepić w sprawie technicznych aspektów filmu, to nocna scena na jakiejś miejskiej uliczce, w której dźwięk i obraz nie są najlepsze. Poza tym film w swojej techniczności nie przeszkadza w odbiorze.
Film ma swój charakter i jest specyficzny, przez co może się komuś spodobać i utkwić w pamięci.
Pytałeś też o to, która wersja jest lepsza – krótsza czy dłuższa. Zdecydowanie ta pierwsza.
Mam nadzieję, że te kilka uwag ode mnie posłuży przy produkcji następnych filmów.
Jeśli to był dokument od podstaw wykreowany, to czas teraz stanąć za kamerą i skoncentrować uwagę na prawdziwej postaci, miejscu czy elemencie rzeczywistości.
Ja w każdym razie życzę udanego kolejnego filmu – i autorom, i widzom.
|