„Jedziemy z tym, jedziemy z tym!”
Teraz ja wezmę na muszkę twoje dzieło.
Jestem zwolennikiem poglądu, że wszelka sztuka jaka powstaje powinna być wyrazem myśli, idei i uczuć konkretnego twórcy. Patrząc jednak na współcześnie kreowane dzieła, można powiedzieć, że każdy twórca myśli i czuje tak samo. Całkowita unifikacja świadomości, światopoglądu, wyobraźni i emocji. Oczywiście z nielicznymi wyjątkami…
Dlaczego większość teledysków realizowanych dla artystów tworzących w przestrzeni rapu jest tak przewidywalnych, podobnych i banalnych? Dlaczego nie powstaje zasadnicze pytanie przy akcie każdym tworzenia filmu – pytanie po co? Po co akurat tak ustawiam kamerę, aktorów, swiatło i kreuję wszystkie inne czynniki składające się na ostateczny kształt dzieła? Dlaczego praktycznie wszystko musi być przypadkowe i określone tylko kulturowym wyznacznikiem mówiącym co mieści się w granicach dzieła powstającego w danej czasoprzestrzeni? Czy to nie te elementy są winą obecnej powierzchowności i „płytkości duchowej” sztuki? O tym może warto porozmawiać gdzie indziej. Tutaj przyszedłem obiektywnie i krytycznie zrecenzować dzieło.
Bang! Bang!
Nie bardzo rozumiem, po co został wprowadzony już w pierwszej części filmu - w której za mikrofon łapie Duli Devino - mężczyzna grający na gitarze. Autor chciał zbudować kontrast między prawdziwym mężczyzną – artystą, a nędznym brzdękaczem, tym samym dodając powagi i potęgi temu pierwszemu? Jeśli tak, to nie wyszło, bo klimat teledysku nie wywołuje odpowiednich emocji. I to zarówno na płaszczyźnie formy, jak i treści. Ja nie odczuwam respektu ani do raperów, którzy z taką łatwością mówią o zabijaniu, potrafiąc jedynie pokazać dwa złączone palce wycelowane w widza, ani przed środowiskiem, które tworzą. Jack Daniels na stole nie wystarczy, aby uwiarygodnić i uautentycznić przedstawiane obrazki.
Bang! Bang!
Przyznam, ze raperzy są śmieszni, a nie poważni. Kiedy jeszcze pierwszego rapera idzie jakoś zaakceptować, choć bardziej przypomina licealistę modnie przyodzianego w koszulę i t-shirt, to drugi jest całkowicie nie na miejscu. Radek Palto w swojej białej koszulce wygląda jak chłopak, który urwał się z lekcji w-f bo nie potrafił tam kopać piłki. Nie widzę zupełnie u tego chłopaka wyczucia rytmu i jakiejkolwiek elastyczności, którą potrafiłby ponieść i dopełnić swoją część utworu. Jest zbyt sztywny.
Na koniec pojawił się raper, który wygląda, jakby wrócił z polskiego wesela. Wywalona biała koszula ze spodni, podwinięte jej długie rękawy i lekko zmrużone oczy. Nie siedzę w środowisku gangsterskim i raperów, ale wydaje mi się, że wasz obraz pokazujący ludzi to środowisko tworzących jest bardzo odległy od prawdy.
Bang! Bang!
Nie rozumiem dlaczego kilkoma efekciarskimi trikami burzysz jednolitą i koherentną konwencję teledysku. Jeżeli całość poprowadzona jest w konwencji realistycznej, to warto utrzymać charakterystyczne dla specyfiki tej konwencji elementy od początku do końca utworu. Chcąc zdefiniować pojawiające się „ostrze”, czy odnoszące się do gier komputerowych wybieranie graczy, to chyba zgodzić się trzeba, że jest to fantastyka. Łącznie świata wirtualnego z rzeczywistym jest domeną science-fiction, a nierealne dodawanie ludziom np. cech zwierzęcych też pozostaje w obrębie fantastyki.
Bang! Bang!
Rzecz druga - zarówno we wcześniejszym teledysku „Reputacja”, jak i w tym wyraźnie widać zainteresowanie autora do artystycznych poszukiwań w obszarze koloru. Na początku mamy wyraźne zainteresowanie i uwypuklenie koloru czerwonego na tle czerni i bieli. Następnie przeskoczenie w kolorystycznej tonacji do barw rzeczywistych, by na końcu zzielenić i zniebieszczyć obraz. Chciałbym uzasadnić to sobie próbą nadania każdemu raperowi własnej indywidualności i niepowtarzalności właśnie przez barwy, ale nie mogę, bo jestem pewny, że zmiana kolorów nie w tej myśli, czy ideii ma swoje źródło.
Bang! Bang!
No i oczywiście kolejny prezent tuż pod koniec. Skąd nagle wyskakują nogi i podręczny organizer mechanika?! Kiedy cała trójka raperów zaraz zabije jakiegoś mięczaka, który zaszedł im za skórę, to pod samochodem mechanik naprawia podwozie samochodu? A może próbuje wyciągnąć porwanego „podkopem”? Jeśli tak, to akcja ratownicza jest nie na miejscu i rodzi same pytania.
Bang! Bang!
Na koniec powróćmy do otwierającego teledysk ujęcia. Oczywistym jest, że symbolicznie chciał autor już na początku powiedzieć, że zaraz muzyka i jej słowa, które usłyszę, są tak niszczycielskie i zbassowane, ze rozwalą mój zestaw audio. Pomimo ciekawych chęci i kreatywnego pomysłu filmowca, nie udało się rozwalić mnie doszczętnie. Nie zbierałem mózgu ze ściany, ani nie chodziłem po pokoju szukając osobno membrany, magnesu i resztek obudowy mojego głośnika. Wszystko pozostało na miejscu. Ale o tę niezmienność pretensje powinienem mieć do raperów.
Bang! Bang!
Mógłbym jeszcze trochę pełniej wyłożyć na stół swoje myśli, aby można było im się lepiej przyjrzeć, ale nie ma chyba sensu. Nie chcę już pytać po co pojawiają się światełka na tle trójki raperów, czy dlaczego perspektywa kamery ustawionej w bagażniku jest statyczna, skoro jest to narracja personalna. Dodatkowo przedstawiana z punktu widzenia osoby, która powinna truchleć, co tym bardziej utrudniało by jej nieruchome wpatrywanie się w bohaterów? Z resztą dlaczego kamera się tak oddaliła do tyłu. Albo bagażnik jest bardzo duży, albo ofiara tak się przestraszyła, że wcisnęła się w szczelinę pomiędzy fotelem a powierzchnią bagażnika.
Ostatnio dane mi było zobaczyć jeden z ciekawszych teledysków, jakie ostatnio widziałem. Chciałbym aby na bazie tak ubogiej warstwy słowa, jaka jest w tym utworze, potrafiono budować tak czytelne, na swój sposób mądre i przepełnione emocjami dzieła.
http://www.youtube.com/watch?v=EAQWpTIjusY